poniedziałek, 12 sierpnia 2013

2. Galahad


Po dojechaniu na miejsce, od razu schowałam auto do podziemnego garażu, a następnie wraz z Luną i bagażami udałam się do mojego – jak to fajnie brzmi – gigantycznego mieszkania, które liczy sobie aż 293m2! Ale za to jest prześliczne i co najważniejsze przestrzenne. Liczy ono sobie cztery pokoje, salon, dwie łazienki, jadalnie, gabinet i oczywiście duży taras. A to wszystko ulokowane jest na dwóch poziomach plus dodatkowe trzy miejsca parkingowe w podziemnym garażu

No po prostu żyć i nie umierać. Szkoda tylko, że rodzice mi zbytnio nie pozwolili zamieszkać w takim mieszkaniu, na które mogli by sobie pozwolić NORMALNI ludzie. No ale cóż… to, że mieszkam w takim apartamencie, to wcale nie musi oznaczać, że jestem rozpuszczoną bogatą panną z wpływowej rodziny, no nie? Przecież mogę starać się żyć jak inni. W sensie znaleźć jakąś pracę, samodzielnie sobie gotować wieczorami jakiś posiłek, no i może w przyszłości zamieszkać tutaj z moim chłopakiem, którego najpierw muszę sobie znaleźć. A w tym celu najlepiej udać się gdzie? No oczywiście do klubu. Jak to dobrze, że moja starsza siostra postanowiła wraz z mężem założyć sieć takich klubów, bo przynajmniej nam darmowe wejściówki do takich miejsc, a co się z tym również wiąże… nieograniczoną ilość alkoholu. Jednakże jest jeden warunek, by móc się tam zabawić, mianowicie muszę wcześniej zadzwonić do Mel. Wybrałam szybko jej numer i czekałam cierpliwie, aż odbierze.

- Mel? Witaj skarbie.

- Cat – przywitała mnie – Jak dawno do mnie nie dzwoniłaś skarbie. Jak tam mieszkanie?

- Rewelacyjne. Słuchaj, w którym klubie dzisiaj jesteś?

- W tym na Baker Street, a coś się stało?

- Nie, nic się nie stało. Tylko pomyślałam sobie, że może pasowałoby jakoś uczcić fakt przeprowadzki. Co o tym myślisz?

- No tak… po prostu przyznaj się, że chcesz mi opróżnić barek, to ci bardziej uwierzę.

- Ja? No co ty.

- Jakbym cię nie znała – zaśmiała się – wbijaj do nas. Tylko pamiętaj, żeby powiedzieć ochroniarzowi o czarnej bransoletce dla ciebie, bo zgaduję, że starą już zgubiłaś.

- Nie, wcale jej nie zgubiłam. Tylko Luna ją rozszarpała.

- Już ja znam tą Lunę. Tylko pamiętaj… ubierz się seksownie, bo mamy dzisiaj koncert pewnego SŁAWNEGO zespołu.

- Ej! Przecież ja zawsze ubieram się seksownie – jeszcze chwilę się pośmiałyśmy, po czym rozłączyłam się, w końcu najwyższa pora zacząć się szykować. Jednakże najpierw pasowałoby wyjść pobiegać z psem. Pobiegłam szybko się przebrać w sportowy strój.



- Luna! Idziemy! – wołałam psa, szukając smycz. O jest!

Zapięłam ją, po czym jeszcze szybko zamykając za sobą drzwi na klub, narzuciłam na uszy słuchawki i wyszłam z nią do parku. Tam na miejscu, zaczęłam z nią biegać po wyznaczonej trasie.  Po kilku godzinach, gdy tylko zauważyłam jej lekkie zmęczenie, podeszłam z nią do małego jeziorka i usiadłam z nią na jego brzegu. Oczywiście psinka, gdy tylko spostrzegła kaczuszkę, od razu rzuciła się do wody w celu złapania jej.

- Luna! Wyłaź z tej wody! – Szlag! Będzie cała mokra i pachnąca jak stamtąd wyjdzie. Mam nadzieję, że chociaż umie pływać, bo raczej za nią nie mam zamiaru skoczyć – Luna!

- Wszystko w porządku? – zapytał mnie nieznajomy.

- Tak. Nie. Nie wiem… to wszystko przez mojego psa. Zachciało mu się kąpieli – spojrzałam na mężczyznę… nawet przystojny, z loczkami na głowie i modnymi ciuszkami na sobie.

- Może jakoś mogę pomóc?

- Jeśli masz zamiar się z nim pokąpać, to nie ma sprawy – uśmiechnęłam się.

- Jeżeli tak mogę ci pomóc… to czemu nie. Tylko wiesz, taka kąpiel zbytnio mi nie będzie służyć, no ale dla pięknej pani, to zrobię – po czym zaczął ściągać bluzę.

- Wow, zastopuj Galahad – położyłam rękę na jego bicepsie – Nie ma potrzeby aż tak się poświęcać – odwróciłam się z powrotem do jeziora – Luna! Chodź tutaj, ty mała bestio.

Piesek nie wiem, czy znudzony tą zabawą, czy w końcu raczył mnie posłuchać, podpłynęła sobie powoli do brzegu i po chwili już stała cała mokra przed moimi nogami. Dobrze wiedziałam co temu będzie towarzyszyć, więc szybko odsunęła się na bok, a psina zaczęła się energicznie otrzepywać z niechcianej wody. Mnie się udało tego uniknąć, lecz niestety mojemu „znajomemu” udało się jednak zaliczyć tą kąpiel w jeziorku. I to dosłownie, gdyż chłopak chcąc odsunąć od psa, przez przypadek wpadł do wody. Rzuciłam się w jego stronę i podając mu swoją dłoń, jakoś udało nam się go wytargać na suchy ląd.

- Bardzo cię przepraszam za nią – zaczęłam się tłumaczyć.

- Hej, spokojnie – zaczął się śmiać – nic się nie stało. W końcu i tak chciałem zaliczyć kiedyś to jeziorko – uśmiechnął się, po czy podrapał za uszami Lunę.

- Wiesz co, może chodźmy do mnie, żebyś się wysuszył – zapięłam psa na smycz – Oczywiście, jeżeli chcesz.

- Z wielką chęcią bym skorzystał, ale niestety już jestem spóźniony na próbę z chłopakami i jak się do dziesięciu minut nie pojawię, to niestety będę mieć baaaardzo długie kazanie i zapewne jakąś karę.

- To w takim razie co ty tutaj jeszcze robisz? – pogłaskałam psa.

- No w sumie, to może na twój numer telefonu – poruszył tak śmiesznie brwiami.

- Jasne – wyrecytowałam szybko ciąg cyfr i chłopak po zapisaniu go, pomachał mi jeszcze i już po chwili go nie było.

- Chodźmy do domu ty moja mała swatko – dokładnie. To już piąty chłopak, którego poznałam dzięki dziwnemu zachowaniu mojej suczki. Szkoda tylko, że znajduje takich typków, przez których później zarywam noce, gdyż okazuje się, iż bardziej lecą na moją kasę niż na mnie. Smutne prawda?

Po powrocie do domu, to pierwsze co zrobiłam, to zaciągnęłam Lunę do wanny, gdzie porządnie musiałam wyszorować tego małego brudasa. Po tej długiej i męczącej czynności, trzeba było najpierw wysuszyć jej sierść, żeby znowu czegoś nie naniosła po domu, następnie wysuszyłam siebie, a na sam koniec zostawiłam sprzątanie łazienki po tym bojowisku. 

Po kilku godzinach, szybko zjadłam jakiś posiłek i zaczęłam się przygotowywać na wieczór. Zaczęłam od szybkiego prysznica, następnie nałożyłam na moje gładkie nogi balsam i w samej bieliźnie przetransportowałam się do sypialni, gdzie znajduje się gigantyczna szafa. Dzisiaj postawiłam na seksownej mini, czarnej kurtce skórzanej i oczywiście moje ukochane koturenki.


Jeszcze tylko szybko zrobiłam przed toaletką makijaż i psikając się na koniec moimi ulubionymi perfumami, wyruszyłam na podbój. Oczywiście zamówiłam wcześniej taksówkę, gdyż nie mam najmniejszego zamiaru wracać nad ranem w takich butach.

Po dwudziestu minutach wysiadłam pod klubem i szybko zerkając na tą długą kolejkę, ruszyłam w stronę bramkarza.

- Ej lala. Tutaj jest kolejka – wskazał kciukiem na koniec tego tłumu. Uśmiechnęłam się do niego zadziornie, po czym zwróciłam się ponownie do goryla.

- Mel prosiła mnie o przekazaniu ci informacji i czarnej bransoletce – chłopak tylko kiwnął głową i po chwili wyciągnął z kieszeni śliczną, prostą czarną bransoletkę, którą po chwili zapiął na moim nadgarstku. 
Uśmiechnęłam się do niego, a następnie przekroczyłam próg klubu. Do moich nozdrzy automatycznie napłynęła woń alkoholu, papierosów i oczywiście seksu. Do uszu napłynęła klubowa muzyka, a przed oczami widziałam jedynie niewyraźne postacie, gdyż przysłaniały je grube warstwy dymu z papierosów, chociaż… czy ja czuję skręty?

Udałam się w stronę baru, gdzie przywitała mnie Olivia, tutejsza barmanka, która po nalaniu mi pysznego Jack Danielsa poszła zawołać Mel. Postanowiłam w tym czasie rozejrzeć się po sali. Muszę przyznać, że jak na środek tygodnia to nawet dużo ludzi tutaj przyszło się zabawić. No ale co się dziwić… przecież to wakacje, a co się z tym wiąże… mnóstwo gorących facetów szukających lasek.

- I już pijesz? – zapytała mnie siostra, wyrywając mi szklankę z ręki – No wiesz co? Nie mogłaś tak poczekać dwie minuty?

- A po co?                                                                                                                       

- No jak to po co? Żebym mogła się z tobą upić – zaśmiała się wyciągając zza baru dwie butelki zajebistego trunku, po czym wyciągnęła mnie w stronę loży dla Vipów. Tam zajęłyśmy jedną z licznych kanap i po chwili zaczęłyśmy wlewać w siebie procenty – No, opowiadaj. Jak tam mieszkanie?

- Zajebiste – wypiłam banię – Jest tak duże, że chyba mogę tam zamieszkać z dużą rodziną. Tylko najpierw muszę sobie znaleźć faceta.

- No to dobrze trafiłaś młoda – pocałowała mnie w policzek – Widzę, że mnie posłuchałaś odnośnie ubioru.

- Muszę przecież jakoś wyglądać. Dobra… piję jeszcze jedną kolejkę i idę się rozejrzeć.

Mel puściła mi tylko oczko, a ja szybko przechyliłam kieliszek i po chwili już ruszyłam na parkiet.

>>>... <<<

Hejka :)

Witam nowych czytelników :)
Podoba wam się?